podstawy marketingu małej firmy,  RODO,  współpraca

Dane osobowe – usługodawcy zaczynają wykorzystywać niewiedzę przedsiębiorców

O tym, że warto znać prawo wiadomo od dawna. O tym, że trzeba czytać nie tylko umowy, ale również regulaminy też. Dziś po raz kolejny przekonałam się jakie to ważne. I uniknęłam niemałych kłopotów.

Oferta marzeń

Dostałam ofertę marzeń – ktoś, nazwijmy to firmą X, znajdzie dla mnie 20 tzw. leadów sprzedażowych, czyli kontaktów do konkretnych osób, w konkretnych firmach, które będą już zainteresowane moim produktem. Tylko zadzwonić do takiego delikwenta i podpisać umowę – jupiiiii 😀

Cena za jeden taki kontakt: 75 zł netto. Myślę sobie: nie dużo jak za kogoś, kto już jest zainteresowany, kto wyraził chęć poznania oferty, z mojej grupy docelowej. Wow. Zwłaszcza, że to już jest zgodne z prawem, będą wszelkie zgody związane z danymi osobowymi…

Pełna optymizmu powiedziałam: chcę! Podpiszę umowę na próbny okres i sprawdzę, jakiej jakości kontakty do mnie wpadną.

Poprosiłam o umowę. Dostałam od razu umowę wraz z fakturą.

W umowie odniesienia do regulaminu i baaaardzo długi link, pod którym ten regulamin można znaleźć. Odezwał się mój wewnętrzny leń i zaczął podpowiadać: daj spokój. Co tam takiego mogli napisać? Wszystko masz w umowie.

Czytaj wszystko co masz podpisać!

Jednak wewnętrzny leń przegrał z nawykiem nabytym we wczesnej młodości, żeby nie podpisywać nic, czego się nie przeczytało (pomogło mi też to, że pod zapisami umownymi znalazło się prawie pół strony regułek o tym, że zapoznałam się z regulaminem, jest zrozumiały i w pełni go akceptuję.) No i jednak go przeczytałam.

Bingo.

Okazało się, że moja wymarzona oferta mogła mnie wpędzić w niemałe kłopoty.

Zapisy regulaminu oferty marzeń, a… dane osobowe

Kontakty miały być wysyłane do bazy przygotowanej przez usługodawcę mailowo (ok), miałam możliwość weryfikacji firm w bazie (ok), miałam dostać do akceptacji treść maili, które miały być wysyłane do firm z bazy w celu znalezienia zainteresowanych firm (ok). Wysyłka miała iść z konta, które byłoby na mojej domenie i serwerze, założone przeze mnie i przekazane do dyspozycji usługodawcy – to już mniej ok, bo dlaczego ja mam pozwalać im wysyłać maile z mojej poczty, skoro płacę im tylko za gotowe kontakty?

Ale czytam dalej. I aż nie wierzę…

Jeden z ostatnich zapisów w regulaminie, strona nr 9, w sumie dziwię się, że wytrwałam…:

  1. Administratorem danych osobowych zebranych w Bazie Kontaktów jest Klient.
  2. Klient powierza Usługodawcy przetwarzanie danych osobowych zebranych w Bazie Kontaktów w celu realizacji obowiązków wskazanych w Umowie oraz w zakresie w jakim zostaną zebrane (tj. imię nazwisko osoby, do której zostanie wysłany Cold Mail, adres e-mail, miejsce zamieszkania, adres siedziby).

RODO warto znać choć trochę

Możecie tego nie rozszyfrować od razu. Gdybym nie została wyznaczona do wspaniałego tematu w naszej firmie, jakim jest przygotowanie do wprowadzenia RODO, też od razu nie zapaliłaby mi się lampka alarmowa, ale mieli pecha – zrozumiałam, co tu jest napisane.

Jeśli jesteś administratorem danych osobowych, to TY decydujesz o celach i środkach ich przetwarzania – czyli co i jak się z nimi dzieje. Powierzasz dane komuś wskazując, co może z nimi zrobić i jak. Nic poza tym nie jest dozwolone. I ty odpowiadasz za zapewnienie zgodności przetwarzania danych osobowych z prawem.

Czytając ze zrozumieniem punkt 2: Ty, drogi kliencie odpowiadasz za wszystko, co my zrobimy z danymi z bazy, bo powierzyłeś nam je w celu realizacji zapisów umowy. (Jakiej bazy? To nie ma znaczenia, że my ją zbudowaliśmy, ty przecież miałeś wgląd. Nie ma dla nas znaczenia, że nie wiedziałeś, że masz coś z tym zrobić. Podpisałeś, że rozumiesz regulamin i zgadzasz się na zapisy.)

Krótko mówiąc moja oferta marzeń polegała na tym, że ktoś będzie robił w moim imieniu i z mojej poczty mailingi do bazy firm, na której wykorzystanie nie ma zgody. Za naruszenie prawa odpowiadam ja. Realizacja do połowy czerwca, czyli już obowiązywałoby RODO. Już dziś nie wolno tak robić, a po 25.05 kary będą jeszcze wyższe i mają być lepiej egzekwowane.

Rozliczać będziemy się za ilość zgromadzonych kontaktów, więc mailingi będą realizowane do skutku, czyli do pozyskania ustalonej ilości.

Tak więc cała odpowiedzialność za naruszenia przepisów spadłaby na klienta, czyli na mnie, a oni dostaliby po 75 zł za kontakt, który wytypowali z bazy, na którą nie mają zgody, czyli może to być nawet panorama firm, a potem mailowo załatwili zgodę na mój kontakt. To jednak nie jest tanio. Kara za takie jednorazowe naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych pewnie nie byłaby maksymalna, ale nawet jakby skończyłoby się na upomnieniu – czy codziennie walcząc z urzędami i kontrolami potrzebujesz jeszcze dodatkowych problemów?

Duża firma wykorzystuje nieznajomość przepisów dot. ochrony danych osobowych

Najgorsze jest to, że firma X okazała się marką bardzo dużego gracza na rynku. Znanej marki, która w marketingu internetowym rozpycha się łokciami. Klientów na ten produkt jednak szuka pod inną nazwą – czyżby wstydzili się swojego nowego projektu?

Oceniam ich postępowanie bardzo negatywnie, ponieważ nikt z firmy X nawet nie zająknął się na temat danych osobowych i tego, że będę musiała sama postarać się o zgody na przetwarzanie tych danych.

Czy mogli nie wiedzieć, że jest to istotny punkt i trzeba zwrócić na to uwagę klienta?

Wiedząc, że firma ta organizuje cykl webinarów, czyli prezentacji internetowych poszerzających wiedzę osób zajmujących się marketingiem, jestem przekonana, że nie zrobili tego nieświadomie.

W regulaminie znajduje się zapis, że klient dostaje bazę do akceptacji i ma na to 7 dni. Nawet gdyby klient był świadomy, że ma załatwić zgody (i niespełna władz umysłowych jednak podpisał tę umowę…), nie ma szans zdobyć tych zgód w tydzień. A po tym okresie firma X uważa, że baza jest zaakceptowana i rozpoczyna wysyłkę.

Na początku czułam zaskoczenie i nawet dozę szacunku dla ich bezczelności. Teraz jestem tylko zła, że można świadomie narażać klienta na kłopoty. Dlatego postanowiłam się z Wami tym podzielić.

Tak jak napisałam, firma będąca właścicielem marki to jeden z liderów rynku, dlatego nie będę się tu wychylać z otwarta wojną i nie podam jej nazwy. Nie stać mnie na prawników, mam kredyt na mieszkanie…